W końcu XVI wieku Włochy nawiedziła klęska głodu, która najbardziej dotknęła Toskanię i państwo papieskie. Zarówno arcyksiążę Toskanii, jak i papież zaczęli poszukiwać kraju, skąd mogliby importować zboże. Ich oczy zwróciły się na Polskę i jej główny port wywozowy – Gdańsk. Nawiązano kontakty i wkrótce z portu nad Motławą wyruszyła flotylla statków ze zbożem. Na jej czele stanął dwudziestoośmioletni kupiec Hans Speiman. Gdy statki rozładowano, zaczęto się rozglądać za towarami do zabrania w drogę powrotną. Wybór wydawał się prosty: wino, oliwa, przyprawy korzenne. Przed gdańszczanami otworzyły się perspektywy rozwijania systematycznego handlu z Italią. Speimana interesowały też nowe prądy w architekturze i sztuce. Odnowił dawne znajomości z czasów studiów w Sienie i zaczął mu chodzić po głowie plan ich wykorzystania w rodzinnym mieście. Wymarzył sobie dom, jakiego dotąd nie było – cały złoty, z prawdziwie włoską, renesansową fasadą, przepojoną duchem Antyku.
Okazja do zrealizowania marzenia nadarzyła się, gdy zmarł właściciel jednej z kamieniczek w najlepszym punkcie Długiego Targu, nie opodal Dworu Artusa. Speiman, który tymczasem został rajcą, kupił ją i po kilku latach przystąpił do przebudowy. Zgodny z jego życzeniami projekt wykonał znakomity architekt Abraham van den Block, który pokierował budową. Teraz przyszła kolej na rzeźby. Opisał dokładnie, o co mu chodziło, podał wymiary i przesłał zamówienie do Włoch, do artystów, których mu polecili jego tamtejsi przyjaciele. Zaplanował ozdobienie rzeźbami obu fasad – frontowej i tylnej. Na front od Długiego Targu przewidywał niezwykle bogaty zestaw scen o tematyce religijnej – chrześcijańskiej i mitologicznej. Fasada od podwórza miała być znacznie skromniejsza.
Lata mijały, wykonanie rzeźb się przedłużało. Speiman, w tym czasie już burmistrz, niecierpliwił się coraz bardziej. Miał serdecznie dosyć mieszkania w niewykończonym domu i złośliwych komentarzy niektórych kolegów. Słał do Włoch listy jeden za drugim, ponaglając wykonawców. Wreszcie otrzymał upragnioną wieść: statek z rzeźbami jest już w drodze! Rozradowany wyobrażał sobie, jak objaśnia przyjaciołom treść kpiącej od złota, pełnej rzeźb fasady frontowej i jak tłumaczy córkom przesłanie ideowe tej skromniejszej, od podwórza, przeznaczonej właściwe tylko dla ich nauki i pożytku. Los przekreślił jednak jego marzenia. Atlantycki sztorm zapędził statek z cennym ładunkiem na skaliste wybrzeże Bretanii. Skrzynie z bogatszymi rzeźbami zatonęły, udało się uratować tylko te skromniejsze. Cóż było robić? Kiedy włoska przesyłka trafiła wreszcie do Gdańska, nie pozostało nic innego, niż umieścić je od frontu. Zapierająca dech wspaniałość, jaką podziwiamy stojąc na Długim Targu, była przeznaczona na ciasne podwórko! Świetności planowanej fasady frontowej po prostu nie sposób sobie wyobrazić...
Na podstawie książki Andrzeja Januszajtisa "Legendy dawnego Gdańska".
Więcej legend - patrz tutaj