Jan Hewelke czyli Heweliusz - najwybitniejszy po Koperniku astronom polski - był z zawodu piwowarem. Jego trzy domy, na dachach których założył obserwatorium, stały na rogu ulicy Korzennej i Baumgarta (dziś Heweliusza). Piwo przechowywał w wydzierżawionych piwnicach Ratusza Staromiejskiego. Codziennie rano można było zobaczyć, jak dostojny członek zagranicznych towarzystw i stypendysta dwóch monarchów idzie do Ratusza, by osobiście dopilnować czeladników rozlewających piwo.
Wielki uczony miał papugę, którą bardzo lubił. Co wieczór po skończonej pracy pracownicy przychodzili do Heweliusza i mówili: - Już idziem, panie Hewelke - co było delikatnym upomnieniem się o wypłatę dniówki. Papuga szybko nauczyła się tego zdania i powtarzała je przy każdej okazji. Któregoś dnia do jej klatki zakradł się kot, zdołał ją jakoś otworzyć, porwał ptaka w zęby i zaczął uciekać. Kiedy się przemykał przez uchylone drzwi, papuga wrzasnęła: - Idziem, panie Hewelke! I uratowano ją.
W 1679 roku ukarany przez Heweliusza pracownik z zemsty podpalił dom astronoma. W ciągu kilku godzin spłonął cały dorobek kilkudziesięciu lat - obserwatorium, notatki, drukarnie i pełne cennych dzieł sztuki wyposażenie domu. Część sprzętów zdołano uratować. W czasie ich wynoszenia zapomniano o papudze, która krzyknęła: - Idziem, panie Hewelke! Usłyszawszy to, ratownicy wrócili po klatkę.
W 1687 roku wielki astronom umarł. Na uroczystości żałobnej w kościele Świętej Katarzyny zgromadziły się tłumy. Ktoś z domowników zabrał klatkę z papugą. Grabarze dźwignęli trumnę i zaczęli ją spuszczać do otwartego grobu pod posadzką prezbiterium. Widząc znikającą trumnę z ciałem swego pana, papuga pożegnała ją rozpaczliwym wołaniem: - Idziem, panie Hewelke!
Źródło: Andrzej Januszajtis: "Legendy dawnego Gdańska"
Ulubieniec królów i książąt - więcej o niezwykłym życiu Heweliusza - czytaj tutaj
Więcej legend - patrz tutaj
Papugarnia Gdańsk - jest tutaj