Zemsta Mistrza Antoniego
Podczas balu w Dworze Artusa pod jedną z kolumn zauważyć można mężczyznę w aksamitnym weneckim stroju i berecie. To znakomity malarz, mistrz Antoni. Pracuje właśnie nad "Sądem Ostatecznym". Jest dumny z tego obrazu i uważa, że będzie przez wieki świadczył o jego talencie.
Mistrz Antoni jest nie tylko zdolny, cieszy się też opinią skorego do zabawy i miłości. Właśnie przechodzi obok piękna burmistrzanka. A gdyby tak zaprosić ją do tańca? Jednak dumna panna wydyma pogardliwie usta i odpowiada, że tańczyć nie będzie, bo ją nogi bolą. Mimo to już za chwilę sunie w parze z jakimś cudzoziemskim chłystkiem. Toś ty taka? - myśli gniewnie mistrz Antoni. - Jeszcze pożałujesz. Okryję cię wstydem, który przetrwa stulecia!
W kilka dni później "Sąd Ostateczny" zawisł w Dworze Artusa. Twórca podzielił obraz na dwie części, spięte niby klamrą postacią archanioła z mieczem w dłoni. Lewą część, utrzymaną w jasnym kolorycie, wypełniają postacie wzlatujących w niebo cnót. Prawa, znacznie większa, przedstawia orszak grzeszników i potępionych. Na pierwszym planie wybijają się postacie występków i przywar. Centralne miejsce zajmuje Doczesna Rozkosz. Jest to młoda powabna niewiasta, ubrana w luźne szaty. Przebóg, wszak to burmistrzanka!
Burmistrz groźnie ściąga brwi.
- Jak śmiałeś dać tej grzesznicy rysy mojej córki? Żądam, żebyś je zmienił lub zasłonił.
- Zasłonię - odpowiada z kpiącym uśmiechem mistrz Antoni.
- Przyjdź waszmość jutro, a zobaczysz.
Na drugi dzień głowę Doczesnej Rozkoszy osłania przezroczysta szklana kula. Osłania i nie osłania, bo rysy córki burmistrza widoczne są przez osłonę równie dobrze jak przedtem. Na ustach mistrza Antoniego igra szyderczy uśmiech.
Burmistrz posępnieje, ale mówi z obłudną życzliwością:
- No dobrze. Niech tak zostanie. Ale mam dla ciebie niezbyt przyjemną wiadomość. Na wypłatę będziesz musiał trochę poczekać, bo mamy teraz pustki w kasie. A poza tym Rada uznała twoje żądania za zbyt wygórowane.
- Spodziewałem się tego - odpowiada malarz.
- Ale przypatrz się mości panie burmistrzu, czy nie udała mi się ta zgrabna łódź, płynąca do piekła? Burmistrz patrzy i widzi w czółnie postacie znajomych rajców i ławników.
- Niech będzie, mości malarzu, ale dlaczegóż to ciebie nie ma wśród potępionych? Wypłacimy ci pieniądze tylko pod warunkiem, że i siebie namalujesz w naszym towarzystwie.
- Zgoda - odparł malarz - namaluję.
Mistrz Antoni spełnił przyrzeczenie. Na obrazie zaszła zmiana. Miedzy grzesznymi rajcami i ławnikami zgodnie z umową siedział malarz z paletą w dłoni. Ale z lewej strony pojawiła się postać anioła trzymającego go bosakiem i ratująca go w ten sposób przed podróżą w czeluście piekielne. Anioł miał twarz narzeczonej mistrza Antoniego.
Cóż było robić? Burmistrz zrezygnował z dalszych żądań i polecił wypłacić artyście należność. Okazję do zemsty znalazł w trzy lata później, kiedy przystąpiono do wymiany malowideł plafonu Wielkiej Izby Rady w Ratuszu. Zamiast mistrza Antoniego zlecenie dostał Izaak van den Block, malarz o całą klasę gorszy.
"Sąd Ostateczny" Antoniego Möllera wisiał w Dworze Artusa do ostatniej wojny. Na miejscu zaginionego arcydzieła można dziś podziwiać jego świetną fotograficzną kopię, opracowaną przy pomocy specjalnie stworzonego programu komputerowego. Widać na niej wszystkie szczegóły opisane w legendzie.
Gdańsk, Dwór Artusa, ul. Długa 46/47
Na podstawie książki Andrzeja Januszajtisa "Legendy dawnego Gdańska".
Więcej legend - patrz tutaj
Dwór Artusa - patrz tutaj