Baśń o flisaku i córce burmistrza

Baśń o flisaku i córce burmistrza

Miejscowość Gdańsk

Była niedziela. Ucichł ruch w starym porcie na Motławie. Statki opustoszały. Żeglarze bawili w mieście, gdzie zawsze było mnóstwo atrakcji. Za to odświętnie wystrojeni mieszczanie tłoczyli się na Długim Nabrzeżu (dziś: Długim Pobrzeżu), ciekawi zagranicznych bander.

Długie Pobrzeże w Gdańsku - latemNa wypełnionej złocistym ziarnem wiślanej szkucie siedział młody flisak i grał na wierzbowej fujarce. Jego gra tak się spodobała przechodzącej nabrzeżem pięknej córce burmistrza, że poprosiła go, żeby jej sprzedał fujarkę. Flisak zaprosił dziewczynę do łodzi, pokazał jej swój instrument i pokazał, jak na nim grać. Szybko nauczyła się kilku prostych melodii i teraz z ciekawością zaczęła rozglądać się po łodzi i pytać o szczegóły urządzenia. Zachwycony urodą gdańszczanki i ośmielony jej życzliwością flisak zapytał, czy nie zgodziłaby się popłynąć z nim w górę Wisły, jako jego żona. – Co ty sobie wyobrażasz – usłyszał w odpowiedzi – ja miałabym zostać żoną flisaka?

Po jej odejściu Długie Pobrzeże w Gdańsku - przystań żeglugichłopak położył się na worku ze zbożem i zaczął rozmyślać, jak inaczej wyglądałyby jego oświadczyny, gdyby był jednym z tych cudzoziemskich bogaczy, których tylu spotykał w gdańskim porcie. I oto stał się cud. Jego łódź zamieniła się w wielki żaglowiec, a każde ziarnko zboża było ze szczerego złota. Wieść o przybyszu z dalekich stron i jego bogactwie szybko rozeszła się po mieście. Wkrótce od samego burmistrza otrzymał zaproszenie na przyjęcie do Dworu Artusa. Posadzono go na honorowym miejscu tuż przy pięknej burmistrzance. Ubrana w złocistą suknię z koronkowym hiszpańskim kołnierzem wyglądała jak królowa. Ale flisak nie mógł zapomnieć o upokorzeniu, jakiego od niej doznał. Po uczcie wyciągnął z zanadrza pięknie rzeźbiony flecik i zaczął grać te same ludowe piosenki, których ją nauczył. Dopiero teraz poznała go dumna burmistrzanka i zrozumiała swój błąd. To nic, wszystko jeszcze da się naprawić. Śmieje się zalotnie, pochyla do cudzoziemca i pyta, czy jego propozycja jest nadal aktualna? Bo ona zgadza się zostać jego żoną, jeżeli on sobie tego życzy. – Co ty sobie wyobrażasz – odpowiedział zagadnięty – ja miałbym wziąć za żonę mieszczkę?

Lecz co to? Nagle znikła mu z oczu rzęsiście oświetlona sala Dworu Artusa. Leżał w swojej wiślanej łodzi, a obok na Długim Nabrzeżu przechadzali się odświętnie wystrojeni mieszczanie. Sięgnął po fujarkę-pocieszycielkę i zaczął grać, aż odpowiedziały echem kraciaste spichrze.

Na podstawie książki Andrzeja Januszajtisa "Legendy dawnego Gdańska".

Więcej legend - patrz tutaj

Galeria
Udostępnij
Nasi partnerzy
OP Partner
OP Partner
OP Partner
OP Partner
OP Partner
OP Partner
OP Partner
OP Partner