Trina Papisten – kobieta, która spłonęła na stosie

Trina Papisten – kobieta, która spłonęła na stosie

W wielu przewodnikach po Słupsku pisze się o Trinie Papistin (Papisten), jako o ostatniej kobiecie, która została skazana za czary i utożsamia się ją z budynkiem Baszty Czarownic - jako miejscem kaźni. Zanim skazano Trinę, na stos powędrowało 18 mieszkanek miasta Słupska. Trina nie była ani pierwszą, ani ostatnią skazaną za czary. Swoją powojenną sławę zawdzięcza Marii Zaborowskiej - pierwszej dyrektorce słupskiego muzeum, która wydobyła Trinę z niemieckich dokumentów. Maria Zaborowska w 1958 roku napisała wspaniałą opowieść "O wieży czarownic nad rzeką Słupią i sądzie odbytym przed 257 laty nad tzw. czarownicą".

Trina naprawdę nazywała się Katarzyna (Kathrin) Zimmermann. Trina - jest skrótem o zabarwieniu negatywnym, pogardliwym, używanym do wyszydzenia danej osoby. To samo dotyczy rzekomego nazwiska Papistin, które oznacza pogardliwie - wyznania katolickiego.

Do legendy kaszubskiej Trina Papistin weszła jako nieszczęśliwa Katarzyna. Poznajemy ją jako żonę kowala Martina Nipkowa, który przywędrował do Postomina z Westfalii.
Dramatu Katarzyny Nipkow nic nie zapowiadało. Mąż był bardzo pracowitym i zdolnym człowiekiem. Zainteresował się nim burmistrz Słupska - Baumann, który postanowił sprowadzić całą rodzinę kowala do miasta. Majster otrzymał do dyspozycji miejską kuźnię w Słupsku. Nie cieszył się nią długo i zmarł. Nipkow był wątłego zdrowia, bo gdy służył w garnizonie w Wołogoszczy, pewnemu rotmistrzowi okulał koń na przeglądzie, za co ukarał kowala pięciodniowym zamoczeniem w beczce. Po tej "kąpieli" Nipkow stracił zdrowie i już nigdy się nie wyleczył.

Owdowiała Katarzyna dość szybko wyszła ponownie za mąż. Tym razem za rzeźnika słupskiego Andreasa Zimmermanna. Katarzyna Zimmermann okazała się świetnym handlowcem i dość szybko zagroziła konkurencji sąsiadujących z masarzem sklepikarzy. Na dodatek dość dobrze była obeznana z medycyną ludową i stroniła od pogawędek z sąsiadkami. Jedynym sposobem wyeliminowania nowej konkurentki handlowej było oskarżenie jej o czary. Sprowokowała je sama Katarzyna kilkoma nieostrożnymi wypowiedziami.

4 maja 1701 roku zgłosił się do magistratu aptekarz Zienecker z wielostronicowym pismem oskarżającym Kathrin Zimmermann o czary. Jako potwierdzenie swych wywodów aptekarz podał, że dwie uprzednio spalone czarownice ze wsi Łosino - żony Andreasa Bolduena i Jana Bogdana - podczas tortur nazywały Katarzynę czarownicą. Kiedy treść tego aktu dotarła do oskarżonej, bystra kobieta szybko zorientowała się w sytuacji i chciała opuścić Słupsk. Ale urzędnicy magistraccy przeszkodzili jej w wyjeździe, nakładając wysoką kaucję. Rzeźnik nie był w stanie jej zapłacić. Jego żona znalazła się w więzieniu. 31 maja 1701 roku Zimmermann podjął jeszcze jedną próbę uwolnienia żony, ale bezskuteczną. Jego prośba o uwolnienie została odrzucona.

Proces był nieunikniony. Skrupulatnie przygotowany akt oskarżenia zawierał 68 paragrafów. - Zarzucono Katarzynie między innymi, że w Gaju św. Jacka, przed Bramą Młyńską, zapisała duszę diabłu, który uprawiał z nią lubieżne praktyki i naznaczył ją jako swoją konkubinę brązową plamą na siedzeniu.  Tam również otrzymała ducha w postaci kani, w noc św. Jana, który był na jej posługi.

Akt oskarżenia przesłano Wydziałowi Prawa Uniwersytetu w Rostocku, który pismem z 27 lipca 1701r. udzielił zgody na stosowanie tortur. W nocy 11 sierpnia zastosowano wobec uwięzionej w baszcie nad Słupią kobiety pierwszą serię tortur. Sprawozdania magistratu mówiły o zakuciu w dyby i łamaniu śrubami rąk i nóg. Torturowana kobieta nie przyznawała się do winy. Musiała mieć świadomośc swojego strasznego losu, bowiem 3 dni później "bardzo skąpo odziana" skorzystała z nieuwagi strażników  rzuciła się do rzeki. Jednak nie pozwolono jej uciec. Pochwycona przez strażników znowu znalazła się w lochu baszty. Ze strachu przed dalszymi torturami usiłowała popełnić samobójstwo uderzając głową w kamienie. I ten akt desperacji został zauważony. Kobietę poddano następnym torturom i postawiono przed sędziami.

Okaleczona kobieta przyznała się do 20 zarzutów. Urzędnik sądowy skrupulatnie napisał w sprawozdaniu, że sąd postawił jej 25 pytań. Na wszystkie odpowiedziała twierdząco, zgodnie z wolą sędziów. Potomnym przekazano, że Katarzyna w swoich odpowiedziach przyznała się do tego, iż czarów nauczyła ją stara Lüllwitz z Postomina. Obciążyła także wypowiedziami panią Lewrenc wskazując jako winną zabicia w Postominie dwóch kóz zagrodnika.

Kiedy w więzieniu odwiedził ją ksiądz, Katarzyna odwołała wszystkie swoje zeznania. 18 sierpnia znowu poddano ją torturom, dowodząc, że poprzedniej nocy widziano u niej diabła w postaci kota. Kaleczono ją rozpalonym żelazem, wbijając drzazgi pod paznokcie. Oszalała z bólu odpowiedziała, że przy strumyku ukazały się jej duchy w postaci czarnego psa i kozła. Błagała na wszystkie świętości, by jej skrócono męki i ścięto ją mieczem. 30 sierpnia ujęto jej przewinienia w 14 paragrafów i wydano wyrok: Trine Papistin, żona majstra Andreasa Zimmermanna zostaje skazana na śmierć przez spalenie, zgodnie z prawem, na wniosek sądu. Ogłoszono publicznie w Słupsku 30 sierpnia 1701 roku. Wyrok wykonano.

Na podstawie książki Jolanty Nitkowskiej-Węglarz "Słupsk - miasto niezwykłe"

Więcej o Baszcie Czarownic - jest tutaj

Więcej legend - patrz tutaj

Udostępnij
Nasi partnerzy
OP Partner
OP Partner
OP Partner
OP Partner
OP Partner
OP Partner
OP Partner
OP Partner